poniedziałek, 29 lipca 2013

Nie!

Koniec miesiąca. Powinien więc pojawić się post DENKO. Ja mówię nie! Dlaczego? Bo tak! Bo mam zły humor. Bo mi się nie chce. Bo czekam na bardzo ważny telefon. Z tego oczekiwania nie potrafię się skupić. Bo zwątpiłam? Bo nie chce mi się trzymać pustych opakowań w szafce? Bo będę miała okres? Bo mam muchy w nosie? Bo zwątpiłam? Bo pokładałam za duże nadzieje? Bo dzieliłam skórę na niedźwiedziu? Przecież zapewniali, że zadzwonią i co? NIC! Jestem rozczarowana i taka głupia. Łatwowierna.




sobota, 20 lipca 2013

Krem przywracający młodość skóry Tołpa

Kolejny krem wylądował w koszyczku denkowym. Tak, tak kolejny. Wiem, że wiele z Was zachodzi w głowę jak to możliwe zużywać taką ilość kremów. Sama się zastanawiam. Wiem jedno dobry krem przyjacielem kobiety.



Podczas słynnej już promocji Rossmanna - 40% skusiłam się na lekki krem na dzień 35+ przywracający młodość skóry Tołpa. Opakowanie kremu standardowe dla Tołpy.  W kartoniku metalowa tubka zabezpieczona tak jak maść. O ile na początku używania można ja postawić na zakrętce to w późniejszym okresie jej stabilność maleje i się wywraca. Nie to jest jednak ważna w kremie, a jego działanie. 




Jeśli mowa o działaniu tego kremu to używałam go tak jak zaleca producent na dzień. Coś mi jednak nie pasowało. Krem zostawiał mi lekko lepiącą, tak dosłownie klejącą powłokę


Przeszkadzało to podczas nakładania podkładu. Wszystko razem mazało mi się na twarzy. Wobec tego zaczęłam stosować go na noc, co okazało się dobrą decyzją. Jednak nie do końca bo nie dane było mi zobaczyć efektu rozświetlenia drobnych zmarszczek.  Podczas całego okresu pielęgnacji tym kremem nie doznałam uczucia ściągnięcia, pieczenia. Twarz była nawet rozpromieniona, gładka, dobrze ba bardzo dobrze nawilżona. Jednak zdarzało się, że po nocy na mojej buzi były widoczne ślady odgnieceń po poduszce, które utrzymywały się około trzech godzin. Sama zachodzę w głowę jaka musiałam przybierać wówczas pozycje podczas snu :)). Te nocne zmarszczki :) Nie występowały u mnie wcześniej. Podejrzewam, że krem nie miał tak silnego działania jakie powinien mieć krem przeznaczony na noc.
Zastanawiam się nad zapachem- nie mogę sobie przypomnieć. Wskazuje to, że musiał być mi obojętny.

To było moje pierwsze spotkanie z kremami Tołpy. Na chwilę obecna nie skusze się ponownie.  Jednak nie mówię ostatecznie nie. Prawdopodobnie sięgnę po nie jeszcze ze względu na dobre składy ale nie teraz. Jeśli już to jesienią.

Skład


Pojemność 40ml
Cena promocja ok. 24 zł

Dodatkowy plus dla producenta za duzo informacji zawartych na kartonowym opakowaniu


piątek, 19 lipca 2013

Balsam brązujący Lirene do ciemnej karnacji.

Letni zamiennik superopalacza na lato - proszę bardzo - Lirene body arabica balsam brązująco-ujędrniający Cafe MOCHA.

 Uczta dla skóry bogata w olej z karotki. Używam od ponad dwóch tygodni i jestem zauroczona jego skutecznością.  Zanim kupiłam poczytałam opinie na Wizazu i blogach.

Pach wpadłam do Rossmanna i zakupiłam w promocji za ok. 11 zł. Dumnie taszczyłam swoją zdobycz. Dopadłam samochodu na parkingu. Zanim zapaliłam silnik, powąchałam- przecież nie wypada obeznanej w świecie kosmetyków blogerce otwierać w drogerii kosmetyków. Gafa. Zapach owszem kawowy trochę kwas ale jednak kawa. O teraz sprawdzimy coś ty wart. Pierwsza warstwa praktycznie od razu po wejściu do domu. Super, wchłania się nie zostawia tłustej warstwy zapach przyjemny kwaśnej kawy. Skojarzyło mi się z tą kawą na zimno z Biedronki.  Zero smrodku samoopalacza. Po dłuższym czasie owszem coś wyczuwam ale nie je jest to smrodek spalonego kurczaka ;).  Super!


Wieczorem prysznic i kolejna warstwa tym razem już spora porcja została wsmarowana w moje ciałko, szczególnie w nogi. Jakie było moje zdziwienie kiedy rano wstałam z takimi nóżkami.


To potwierdziło mój trafny wybór. Mimo mojej bladej karnacji, jestem najbledsza w całej rodzinie bliższej i dalszej. Chociaż ostatnio widziałam zupełnie białą dziewuchę aż dyskretnie obejrzałam się za nią bo myślałam, że mimo tego upału ma na nogach białe rajstopy ups.

Balsam ma lekką konsystencję dobrze gładko się rozsmarowuję. Jednak gdy damy sporą porcje musimy poświecić więcej czasu na wsmarowanie produktu.  Ja mam wrażenie, że duża ale to naprawdę duża porcja bieli i potrzeba trochę więcej czasu na to aby się wchłonęła. Nie uważam tego za minus bo przy standardowej aplikacji nic się nie dzieje. Producent obiecuje nam ujędrnienie. No po takiej porcji masowania faktycznie skóra wydaje się jędrniejsza. Nogi smuklejsze a cellulitis mniejszy. Prawda?

Kosmetyk zmywa się równomiernie. Po kilku dniowych regularnych aplikacjach skóra domaga się dokładnego peelingu i wyszorowania jej ręcznikiem, który po tym wygląda jak ścierka do podłogi. Po tym zabiegu można zaczynać od nowa.

Fajnie nawilża skórę, ładnie pachnie, nadaje zdrowy koloryt bez pomarańczowej poświaty, równomiernie się zmywa. Efekt widoczny już po pierwszej aplikacji. Możemy go stopniować. W pierwszych dwóch dniach polecam aplikować balsam 2 razy, następnie 1 raz.
Skład:


Należy uważać z aplikacją przed wyjazdem do znajomych, z całą pewnością wybrudzimy ręczniki i pościel jak się postaramy...

czwartek, 18 lipca 2013

Olejek Alterra brzoza i pomarańcza na włosy!



Zaznaczam, że nie jestem wzorowym przykładem włosomaniaczki. Nie powiem usiłowałam. Jednak jak doszło do tego, że cały plan dnia musiałam podporządkować planowi pielęgnacji włosów, powiedziałam dość. To wariactwo myśleć kiedy je umyję, co i w jakiej kolejności na nie nałożę. Chora sytuacja. Włosy są dla mnie, a nie ja dla nich, nie mogą przejąć kontroli nad moim życiem. 
Olejek na włosy nakładam zawsze na noc. Wybieram takie, które można łatwo zmyć szamponem bez SLS. Obecnie używam olejku Alterra brzoza i pomarańcza.



Moje włosy go uwielbiają. Dosłownie piją. Szklana butelka z pompką, sprawia że aplikacja olejku jest bezproblemowa. Pompka nie chlapie nie zacina się. Masywna butelka jest stabilna i nie wyślizguje się z dłoni. Jednorazowo używam porcję z 6 wyciśnięć pompki. Tu jedna porcja

 Olejek nakładam według potrzeb. Czasami co noc, chociaż to zdarza się rzadko. Taka sytuacja najczęściej ma miejsce jak długo przebywam na słońcu lub w klimatyzowanym pomieszczeniu. Zazwyczaj robię to raz lub dwa razy w tygodniu.

Na tą właśnie wersje skusiłam się ze względu na zapach, który jest obłędny. Rześki, intensywny owocowo cierpki,  ale nie męczący z przeważająca nutka pomarańczy. Nie czuje w nim żadnej chemicznej nuty.  Skład też jest imponujący. Znajdziemy w nim oliwę z oliwek, olej jojoba, olej z limonki, olejek z pestek moreli, olej z miąższu owoców rokitnika. 

Nakładam go na długość włosów od ucha w dół, czasami nieco wyżej, zawsze omijam skórę głowy, za to obficie aplikuje na końce włosów.  Jak pisałam wcześniej moje włosy go uwielbiają. Mimo tak sporej porcji olejku wypijają go momentalnie. Jest to olejek, który najprawdopodobniej zużyje najszybciej. Nie uważam to za jego wadę a za plus. To dowodzi temu, że służy on moim włosom. Włosy, owszem są tłuste i o to chodzi jednak nic z nich nie kapie i nie spływa.





 Na noc spinam je trzema żabkami w ciasny koczek i idę spać. Nie muszę nawet dodatkowo zabezpieczać poduszki. Olej nie zostawia tłustych śladów. Koczek przetrwa cała noc w stanie praktycznie nienaruszonym. na zdjęciu poniżej dzisiejszy koczek, który upięłam wczoraj wieczorem.




Pojemność 100 ml
Cena ok 19 zł w promocji w Rossmann

poniedziałek, 15 lipca 2013

Puder sypki INGLOT

Wielkie upały mamy za sobą jednak obserwując długoterminową pogodę widzę, że to nie koniec. To dobrze po to jest lato. W lecie zawsze miałam dylemat malować się czy nie? Jak malować to czym żeby makijaż nie spływał. Przetestowałam kilka produktów. Jakiś czas temu znalazłam idealny. 


Puder sypki INGLOT Tak to właśnie on , a nie jakaś baza / ta sobie zostawiam na większe wyjścia, gdzie muszę mieć makijaż nieskazitelny przez dobrych kilka godzin/, pozwala mi na to aby w te upalne dni cieszyć się dobrym wyglądem.


 Sprawdza się idealne zarówno na dworze w 30 stopniowym upale jak i w klimatyzowanym pomieszczeniu w pracy. Idealnie utrwala makijaż. Lekko matowi twarz mimo, że nie jest pudrem matującym. Wykańcza makijaż delikatnie i naturalnie bez efektu kamiennej maski. Nienawidzę takiego pudrowego wykończenia. Czasami widzę na ulicy pomalowane w ten sposób twarze. Zawsze mnie korci czy jakbym stuknęła paznokciem w to lico to by się posypało czy nie :)) 




Puder nie zapycha, nie podrażnia daje naturalne satynowe wykończenie kolor jakiego używam to 04, jego największa zaleta jest to, że wystarczy na baaardzo długo :)) Pojemność 30g- wydaje się nie mieć dna.


A tak wygląda utrwalony makijaż


czwartek, 11 lipca 2013

Nowość pod prysznic od Nivea!

Jako, że rzadko używam produktów marki Nivea to reklama balsamu do ciała pod prysznic nie zwróciła mojej większej uwagi. Kątem oka coś widziałam na ekranie telewizora, coś mi wpadło do ucha i wypadło. Podczas kolejnego spaceru między pułkami drogerii Rossmann, usłyszałam od męża choć coś Ci kupie. Oooo coś chce, zapaliło się czerwone światełko. Przecież On jest Wielkim Przeciwnikiem moich zbiorów kosmetycznych. Ile razy słyszałam, jak mu coś wypadło z szafki na głowę, że wyrzuci mi te mazidła. Myślę więc co jest? 

Pytam:
- A co kotku mi kupisz? Bo ja bym chciała...Zanim zdążyłam wyrzucić z siebie zbudowaną w głowie listę życzeń, bardzo szybko usłyszałam odpowiedź.
- To co pokazywali w telewizji.
- ???
- Taki balsam co się go zmywa. Nie będziesz się lepić w nocy.
Pięknie a ja myślałam, że faktycznie chce o mnie zadbać. Egoista. 

W ten oto sposób zostałam posiadaczką balsamu do ciała pod prysznic marki Nivea dla skóry normalnej i suchej i kilku innych "małych" drobiazgów kosmetycznych, za które finalnie zapłaciłam przy kasie sama, błyskając plastikowym pieniądzem. Widząc naburmuszona minę, która pojawiała się wprost proporcjonalnie do kolejnych kosmetyków wrzucanych prze zemnie do koszyczka. 

,
Pierwszy raz jak sięgnęłam po niego pod prysznicem pomyślałam kurcze jaki dziwak. Po co mam się smarować balsamem, który zaraz spłucze. Z ironicznym uśmiechem smarowałam się tym nowym nabytkiem.  Pierwsze co pomyślałam oj ślisko, muszę uważać! Balsam ma dość lekką konsystencje, jednak zwartą nie  przeciekał przez palce ani nie spływał z ciała


Pozwalało to na spokojne, dokładne rozsmarowanie. Spłukałam, bez problemu pozbyłam się nadmiaru kosmetyku. Wyszłam z pod prysznica lekko wytarłam się ręcznikiem. I na mojej twarzy zagościł uśmiech od ucha do ucha! Teraz i ja w lecie będę używała balsamu i nikt mi nie zarzuci, że się lepie po tym kosmetyku. Skóra była miękka lekko nawilżona, otulona zapachem, który mi się kojarzy z kremem soft nivea- typowym dla tej marki. 

Kupiłam opakowanie o pojem. 400 ml. Produkt jest mało wydajny. Po tygodniu używania z butli ubyła 1/3 zawartości. Przy regularnej cenie ok. 25 zł mogłoby być lepiej. Jednak za nowości się płaci. Teraz będę polowała na ten balsam w promocji. Mam jeszcze ochotę na jego brata w granatowej butelce do skóry suchej.  

W ten oto sposób zostałam fanka balsamu do ciała pod prysznic. Polecam, chociażby ze względu na nowe doświadczenie. Pamiętajcie nie kremujcie stóp, jest wtedy trudno wyjść z brodzika. Uwierzcie mi :)))
Najlepszy jest obrazkowy sposób zastosowania w kilku językach


Oto skład:
 Co go kwalifikuje jako balsam do ciała pod prysznic i odróżnia od tradycyjnych balsamów? Wie Ktoś?


Uwaga!!!
Jest promocja w Rossmannie duża butla za 19,99

niedziela, 7 lipca 2013

Zieleń - drugie podejście

Wzięłam sobie do serca wasze wskazówki co do makijażu  i oto co mi wyszło




 Dziękuje Wam za cenne rady. Ciesze się, że udało mi się poskromić ten zielony makijaż. Jakie były początki można zobaczyć TU

Jeśli chodzi o leczenie rąk po woskowaniu- trwa idzie opornie. Dermatolog stwierdził, że są to już wczesne blizny. Mam nadzieje, że uda mi się pozbyć tych śladów. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...