Zastanawiałam się jakiś czas temu czy aby na pewno jestem normalna. Zawsze jak przychodzi niedziela to jestem zdenerwowana, podirytowana, rozdrażniona, wszystko wyprowadza mnie z równowagi. Celowo zostawiam sobie jakieś sprawy porządkowe na ten dzień. Jednym razem jest to konieczność poukładania w garderobie innym razem sterta prania, jeszcze innym posegregowanie dokumentów w szufladzie "biurowej". Nie mam pojęcia skąd to się wzięło.
Ja lubię szum, ruch i życie. Niedziela ma to do siebie, że wszytko toczy się pomału leniwie. Czas się zatrzymuje w najmniej oczekiwanym momencie. Powietrze staje się gęste, lepkie słowa wypowiadane grzęzną w nim nie mogąc przedostać się dalej. Ruchy są ślamazarne, niezdarne. Wydaje się, ze nic się nie dzieje. A jednocześnie w każdej chwili może wybuchnąć coś niespodziewanego. Słowo, gest wypuszczone w tą gęstą masę zwaną powietrzem zniekształcone przez czynniki zewnętrzne staje się zapalnikiem kłótni i awantury.
Ja wole usystematyzowany, regularny cykl dnia. Wypełniony po brzegi pracą i obowiązkami. To w takim dniu potrafię wygospodarować chwilę aby przycupnąć i odpocząć w tym nawale obowiązków. Czuje wtedy, dzień taki jest zaliczony. Nie jest zmarnowany, nie przeciekł mi przez palce. Jednym słowem nie zaliczam go do straconych.
Obawiam się, że to początki pracoholizmu.
To dowodzi temu, że nazwa mojego bloga jest jak najbardziej nazwą trafioną "Kobieta po pracy"- tak to Ja.
Zastanawiam się czy moje odczucia są normalne. Znajdzie się wśród Was ktoś o podobnych przemyśleniach?
Ja dla odmiany mam super humor i luz dziś:)
OdpowiedzUsuńzawsze gdy mam dużo pracy i mało czasu ze wszystkiego się wywiązuję. a gdy mam mało pracy, dużo wolnego czasu to zostawiam wszystko na ostatnią chwilę i bywa nerwowo.
OdpowiedzUsuńwolę być mocno zajęta
Uwielbiam prace pod presją czasu.
Usuńprzez kilka dobrych lat pracowałam po kilkanaście godzin dziennie przez 6 dni w tygodniu i kiedy przychodziła niedziela, mimo obowiązków domowych, czułam się jak bomba zegarowa :D
OdpowiedzUsuńJa po prostu nie potrafię być w domu...
Usuńja uwielbiam mieć za dużo do roboty, sprzątanie, praca, nauka przynajmniej wiem, że żyje ;d
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak mówisz
UsuńJa nie lubię niedzieli bo w poniedziałek na nowo zaczyna się tydzień pracy. Przeważnie najcięższy dzień :(
OdpowiedzUsuńJa również ludzie jak coś się dzieje. Prosty przykąłda to taki prze dzisiaj mam pierwszy raz wolne od 26 maja, bywałam w pracy codziennie na 11 godzin- ja nie lubię nudy ;)
OdpowiedzUsuńTeż nie cierpię niedziel, dodatkowo teraz nie pracuję a zajęcia na uczelni prawie mi się skończyły, została tylko obrona i jestem chora z nieróbstwa. Pamiętam, że jak pracowałam nie wiedziałam co ze sobą w niedziele zrobić :) A z pracą wiadomo jak jest ;/
OdpowiedzUsuńJa co prawda jeszcze nie prasuje i pracoholizm mi nie grozi, ale.. rozumie to niedzielne poddenerwowanie. Być może również dlatego, ze lubie ruch i zgiełk :)
OdpowiedzUsuńJa wolę mieć ustatkowany dzień.
OdpowiedzUsuńWolę mieć zawsze trochę wolnego czasu po swoich obowiązkach. Wtedy uważam, że dzień jest udany.
Nigdy tego nie doświadczyłam, ale zawsze uwielbiałam niedziele i tak jest do tej pory. Niedziela = dzień wolny od wszystkiego, dzień dla rodziny, rodzinny obiad, spacer.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam niedziele, staram się wszelkie obowiązki domowe rozkładać od poniedziałku do czwartku, taki mam już grafik od dawna i tego się trzymam. Jak dla mnie niedziela mogłaby być codzienne :-) to jedyny dzień kiedy z mężem mamy czas dla siebie
OdpowiedzUsuń