Zaczynamy.
Dzisiaj pierwszy post z serii Akcji Maliny Październik miesiącem Maseczek- sezon 2.
Na pierwszy ogień maseczka głęboko oczyszczająca Marion.
Jesteście ciekawe jak się sprawdziła Jeśli tak zapraszam do lektury.
W tym tygodniu postanowiłam przygotować skórę twarzy do tego aby mogła efektywnie wykorzystać wszelkie cenne składniki znajdujące się w maseczkach jakie zamierzam wykorzystać podczas Tej akcji.
Wydawało mi się słuszne, że po oczyszczeniu twarzy i jej ztonizowaniu skóra będzie przygotowana do dalszych zabiegów. Tak tez zrobiłam. Kolejnym etapem tego było nałożenie maski Marion głęboko oczyszczającej.
Jest to jedna z maseczek z serii maseczek w formie włókiennego płatku w kształcie twarzy nasączonego aktywnymi substancjami. Łatwe w stosowaniu i przynoszące doskonałe efekty już po 10 minutach. Wystarczy maskę nałożyć na twarz, a po zastosowaniu przemyć twarz wodą. Według obietnic producenta zawarty w masce płyn nie spływa, co umożliwia swobodne poruszanie się w masce. Niezwykle wygodna maska, idealnie dopasowana do kształtu twarzy. W praktyce wygląda to tak, że po nałożeniu maski musiałam przybrać pozycje leżącą, ponieważ płyn spływał po szyi.
Maska działająca na zasadzie peelingu enzymatycznego. Dzięki zawartości aktywnego enzymu keratolicznego delikatnie usuwa zrogowaciałe komórki naskórka bez konieczności tarcia podczas stosowania maseczki. Maska wzbogacona została o ekstrakt z brzoskwini, który zmiękcza naskórek, delikatnie ściąga rozszerzone pory skóry, działa odświeżająco i regenerująco. Dodatkowo zawarta alantoina przyspiesza odnowę uszkodzonego naskórka, zapewnia optymalne nawilżenie, łagodzi podrażnienia oraz powoduje wygładzenie skóry. Polecana dla każdego rodzaju cery.
Na mojej wrażliwej skórze twarzy ta maska nie poczyniła spustoszenia. Wręcz przeciwnie, skóra po była miękka nawilżona, pory oczyszczone. Uf co za ulga. Cały czas jak ja miałam na twarzy myślałam czy nie będę czerwona jak upiór. Maseczka pachnie przyjemnie co dodatkowo wpłynęło pozytywnie na moje samopoczucie. Forma płata nasączonego preparatem też do mnie przemawia. Nie muszę brudzić rąk przy nakładaniu maseczki. Wystarczy rozciąć ostrożnie saszetkę, aby nie uszkodzić jej zawartości, nałożyć na twarz i oddać się relaksowi. Tkaninowa maska ma na tyle duże otwory na nos i oczy, że sprawdzi się u osób mających klaustrofobię. Te które mają napad paniki leżąc z maską algową u kosmetyczki- wiedzą co mam na myśli :)
Chociażby z czystej ciekawości można spróbować
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś wypróbować.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze takich do nakładania :D
Niemożliwe.....
Usuńja też nie miałam tzn nie używałam jeszcze tego typu maseczek. ale już kupiłam i mam w zapasach na jesienne wieczory
UsuńNie przepadam za maskami w takiej postaci ale ta mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńciekawa, musze wypróbować !!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji używać takich maseczek.
OdpowiedzUsuńnie miałam nigdy w zyciu takiej 'szmacianej' maseczki, ale muszę wreszcie wypróbować :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maseczki w płatach. Dla mnie są niezwykle relaksujące :)
OdpowiedzUsuńwydaje się fajna, nie miałam jeszcze :)
OdpowiedzUsuńZazwyczaj używam maseczek z saszetkach z Ziai, ta wygląda ciekawie, myślę, że się skuszę:)
OdpowiedzUsuńMiałam ja i nie raz do niej jeszcze wracałam.
OdpowiedzUsuń